Myślałem, że to będzie spokojny i normalny poranek. Jak się okazuje jest spokojny ale nienormalny. Wdowa po byłym szefie IPN Zuzanna Kurtyka dodała do grona Żołnierzy Wyklętych tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tak się zastanawiam czy to pomyłka, głupota, zwykłe nadużycie lub kolejna próba budowania mitu pod nazwiskiem Kaczyński. Trudno mi samemu odpowiedzieć z pełną precyzją na którąś z moich wątpliwości wymienionych w poprzednim zdaniu ponieważ mam wrażenie, że zażyta przez Zuzannę Kurtykę pigułka absurdu zawiera je wszystkie.
Jestem ciekaw do czego może się jeszcze posunąć środowisko związane z katastrofą smoleńską, żeby zagrać pamięcią o Lechu Kaczyńskim. To co się wczoraj stało to jest przekroczeniem wszystkich granic oraz uwłaczaniem pamięci partyzantów. Lech Kaczyński miał tyle wspólnego z Żołnierzami Wyklętymi co ja z fizyką kwantową. Nie wiem czy były prezydent patrząc na was z góry nie puka się w czoło, myśląc sobie do czego jeszcze się posuniecie w swoim karkołomnym postrzeganiu pamięci o nim. Reżim komunistyczny zamordował wiele osób, które były prześladowane i walczyły z całym systemem oraz zrobiły dużo więcej dla wolnej Polski niż Lech Kaczyński. Czemu nie przywołano pamięci chociaż o jednym takim człowieku tylko o tragicznie zmarłym prezydencie? Jeżeli już mamy posługiwać się tym tokiem myślenia. Nie wiem kto to wymyślił ale znowu dokonano w Polsce polaryzacji w sposób obłudny. Jeżeli na tym wiecu do panteonu Żołnierzy Wyklętych zostałby przyjęta osoba autentycznie walcząca z komunistami, to pewnie Polacy przyjęliby taką wiadomość ze zrozumieniem. Najśmieszniejsze w tym całym cyrku jest to, że wchodząc na stronę wikipedii pod hasłem "żołnierze wyklęci" i przeglądając zdjęcia żołnierzy, na samym dole ktoś już dodał zdjęcie Lecha Kaczyńskiego. Pozostawiam to bez komentarza.
